Życie lubi zaskakiwać w najmniej oczekiwanych momentach. Mniej więcej rok po ślubie zaczęliśmy z mężem starać się o dziecko. Nie wiedzieliśmy wówczas, że zanim uda mi się zajść w ciążę, miną długie cztery lata. Był to trudny okres oczekiwania, emocjonalnych huśtawek, oraz comiesięcznych nadziei.

Leczenie zaczęłam rok po nieudanych próbach zajścia w ciążę. Przez kolejne trzy lata odwiedzałam różne gabinety ginekologiczne, gdzie lekarze próbowali zdiagnozować przyczynę mojej niepłodności. Miałam regularne cykle, monitoringi wskazywały prawidłowe jajeczkowania, hormony były w porządku, a mimo to nie mogłam zajść w ciążę. Trwający brak diagnozy przy poprawnych wynikach z jednoczesnym brakiem ciąży był coraz bardziej męczący.

Mniej więcej w tym samym czasie usłyszałam o Naprotechnologii. Z mężem postanowiliśmy, że skorzystamy z tej metody zanim rozważymy inne. W ten sposób trafiliśmy do Fundacji Evangelium Vitae. Przez kilka kolejnych miesięcy na regularnych spotkaniach z instruktorem uczyłam się z mężem obserwować moje cykle wg modelu NPR Creightona w celu zdiagnozowania ich ewentualnej nieprawidłowości. Już po trzecim cyklu instruktor wskazywał na pewne nieprawidłowości, na które nie zwrócił uwagi żaden dotychczasowy lekarz.

Lekarz- naprotechnolog, do którego zostałam skierowana, rozpoczął leczenie wspomagające moją płodność. Efekt leczenia przyszedł szybciej niż się spodziewaliśmy. Zaszłam w upragnioną ciążę. Po kolejnych 9 miesiącach oczekiwania, na świat przyszedł Szymon.

Przez te trzy lata odwiedzania różnych gabinetów ginekologicznych, żaden z ginekologów nie zapytał ani nie zwrócił uwagi na ten aspekt przebiegu mojego cyklu, na który kładzie nacisk diagnozowanie metodą Naprotechnologii. Moje nieprawidłowości okazały się na tyle prozaiczne i efekt był tak szybki, ze ciężko mi stwierdzić jednoznacznie, że pomogła nam Naprotechnologia. Rzeczywistość jest jednak taka, że w czasie, kiedy razem z mężem daliśmy szansę Naprotechnologii, chodząc na wykłady z modelu Creightona oraz po krótkim okresie leczenia podnoszącym płodność, cieszymy się teraz naszym synkiem. To, co ponad 4 lata wydawało się niemożliwe stało się faktem. Jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za Szymona oraz, że cały czas był z nami.

Zdajemy sobie sprawę, że przyczyny niepłodności są różne i nie zawsze Naprotechnologia będzie w stanie pomóc, jednak zanim rozważy się skorzystanie z różnych innych metod poczęcia, warto najpierw dać szansę tej naturalnej metodzie. Efekt może przyjść szybciej niż się spodziewamy.

Ewelina i Krzysztof z Wrocławia